W nieco sennej atmosferze poniedziałkowego przedpołudnia, kiedy dopiero wszystko budziło się po imprezowym zapewne weekendzie, spotkałam się na krakowskim Kazimierzu z małą i niesamowicie rezolutną warszawianką, Gabrysią, i z jej Rodzicami. Gaba nadspodziewanie szybko wymiotła wszelkie resztki snu i marazmu ze wszystkich kazimierzowskich zaułków.