Blog

21
11.2012

Baronowa późna jesień

No muszę, muszę, bo się uduszę ;) - co roku, tradycyjnie, w okolicach listopada sklecić post o tym wdzięcznym tytule wziętym z Miłki Malzahn, który jest chyba najlepszym tytułem, jaki znam :). Bo streszcza cały mój irracjonalny zachwyt nad tą wyklętą porą roku, która mało kogo chwyta za serce, w której wszystko już zmierzcha, obumiera, idzie spać, żegna się ze światem w szaro-burych tonacjach, w strugach deszczu i błotnistych koleinach. I zostawia czas na zadumę, wyciszenie, wyhamowanie - aż do samej wiosny.

W sobotę Asia wyciagnęła nas do Zabierzowa, na rodzinny spacerek. Było extra. Mimo zimna i pluchy. Jak spacerek, to rzecz jasna, z aparatami. Tutaj: http://fotkiasi-ulotne.blogspot.com/2012/11/mga-i-kolorowe-dzieci-czyli-klimaty.html  efekty Asi pstrykania, a tu - moje: